Handel

Niejaką pociechą było dla rozbitków, że natychmiast wywiązał się zyskowny handel złotem. Kolumb i Guacanagari odwiedzili siebie wzajem. Ruchy kacyka były uroczyste, po uczcie kazał sobie podać wodę do mycia, wycierały ręce trawami, i zachowywał się, dodaje Kolumb, jak człowiek, który daje poznać dobre pochodzenie. Żeby dać niejako przestrogę dla Jaśnie oświeconego gościa, kazał Kolumb z kilku dział wypalić, a jednemu ze strzelców okazać zręczność swoje w strzelaniu z łuku. Na pożegnanie obdarowano kacyka koszulą i niewymownie uszczęśliwiono parą rękawiczek. Następnie admirał oddał mu wizytę w jego rezydencji, gdzie go Guacanagari wpośród swego dworu, składającego się z pięciu wasalów, uroczyście przyjmował i znowu nastąpiła wymiana podarków. W krótkim czasie tą wymianą tyle nagromadzono złota, że Kolumb dziękował Opatrzności, iż wtem miejscu, a nie innym rozbił się jego okręt. Niezwłocznie z uratowanych szczątków Santa Maria zaczął budować zamek z wieżą i rowem dokoła. Mnóstwo było ochotników do zostania w tym powabnym kraju. W małej forteczce, od dnia rozbicia się okrętu nazwanej Navidad, zostawił Kolumb trzech oficerów: Diega de Arana z Cordoby, Pedra Guttierez z Segowii, i Rodriga de Escovedo, a pod ich dowództwem czterdziestu ludzi, po większej części majtków, ale był w tej liczbie także i jeden cieśla, jeden kalfater (który oblewa okręty smołą, itp.), jeden lekarz, jeden krawiec i jeden artylerzysta. Zostawiono im łódź dla odbywania podróży przy brzegach wraz z bronią, prochem i artylerią, zaopatrzono na rok suchary i dano resztę towarów, służących do wymiany. Za powrotem Kolumb na pewne spodziewał się zastać beczkę złota i w trzech latach tyle go dostarczyć tronowi kastylskiemu, że ten ostatni będzie mógł przedsięwziąć wyprawę do Ziemi świętej. Był przekonany, że kilku utarczkami na próbę takiego napędził strachu krajowcom, iż jeszcze przed ukończeniem wałów, 4. stycznia, odpłynął na Ninie z Navidad. Zwrócił się teraz ku wschodowi, gdzie wznosiła się góra Monte Cristi, której dał wówczas to imię, a która z daleka, z powodu kształtów przypominających namiot, wydawała się oddzieloną od lądu wyspą. Po rozbiciu się okrętu podwójnie dawał mu się uczuwać brak Pinty, niebezpiecznie bowiem było na jednym okręcie przedsiębrać większe podróże wzdłuż brzegów. Dręczyło go też podejrzenie, że Martin Alonso Pinzon ruszył z powrotem do Hiszpanii i może dlań źle usposobić dwór królewski. Jeżeli dawniej termin powrotu naznaczył na kwiecień 1493, to teraz sądził, że ani chwili nie może zwlekać. Wprawdzie 27. i 30. grudnia przynosili krajowcy do Navidad wiadomość, że widziano jakiś okręt europejski dalej na wschód przy brzegach, ale majtek, wysłany tam na indyjskim statku, nigdzie nie mógł dostrzec Pinty i z niczym powrócił 1. stycznia. Nareszcie 6. stycznia, gdy już Monte Cristi było w tyle za nimi, straż czuwająca w koszu masztowym spostrzegła Pintę, która z wiatrem wschodnim ku nim płynęła. Martin Alonso Pinzon tłumaczył się na pokładzie Niny ze swego oddalenia, a admirał wyznaje, że uznał za dobre tajemny gniew swój ukryć do chwili powrotu.

Podług okrętowego dziennika Kolumba Pinta oddaliła się była w nocy z 21. na 22. listopada, ażeby poszukiwać wabiącej złotem wyspy Babeąue. Od Cabo de Cuba (Punta de Mulas) posuwając się na wschód trafiła ona na, Inagua grandę i grupę Caicos. Pinzon wyznał admirałowi, że dotarł do wyspy Babeque, ale nie znalazł tam złota wcale, jak to mu obiecywali sprowadzeni z Guanahani Indianie. Krajowcy Babeki wskazali mu Espaniolę, jako obfitującą w złoto i Pinta popłynęła ku Espanioli, do której przybyła na trzy tygodnie przed połączeniem się okrętów a zatrzymała się o jakie 15 leguas od Navidad. Tam rospoczął się zaraz bardzo zyskowny handel złotem, krajowcy bowiem za szpilki oddawali „grube na dwa palce,“ a czasem jak pięść duże kawałki złota. Pinzon cały przychód złota podzielił na dwie połowy, z których jedne sobie zatrzymał, a drugą rozdzielił między załogę. Tym sposobem Espaniola była prawie jednocześnie odkrytą przez Kolumba i przez Pintę, w każdym razie jednak trochę wcześniej przez admirała. Pinzon starszy wylądował prawdopodobnie pomiędzy Monte Cristi a Cap Izabella, skąd do Navidad doszła wiadomość o jego przybyciu. Następnie płynął brzegiem ku wschodowi aż do małej rzeczki, dzisiejszej Chuzona Cłiico, której dał nazwę Rio Martin Alonso. lu za pomocą zamiany zebrano znaczną ilość złota, Pinta bowiem przez 16 dni stała u tego wybrzeża. W przeciągu tego czasu Martin Alonso z dwunastu ludźmi udał się w głąb wyspy, jakoby aż do Maguana w państwie Caonabo, musiał więc przechodzić koło tak słynnych później płuczkami złota w Cibao. Tam wewnątrz wyspy, gdzie stosunki były bardziej rozwinięte, dowiedział się, że na południe od Juany (Cuba) leży inna obfitująca w złoto wyspa Yamaye (Jamaica), i że z Espanioli lub Yamaji w dziesięć dni na indyjskim statku można dostać się do lądu, gdzie mieszkają ludy noszące odzież. Za powrotem otrzymał Pinzon od krajowców wiadomość o karaweli i niezwłocznie pośpieszył naprzeciw niej.